Zrób sobie pomidory, to dziecinnie proste.
W zeszłym roku z niemałym sukcesem udało mi się wyhodować okazałe pomidory. Nie kupowałam sadzonek, ale jak to nowicjusze w branży mają wyhodowałam swoje pomidory od nasion, zresztą jak pozostałe warzywa. Zastosowałam się do wskazówek z mądrych ksiąg, ale jak się okazało między bajki można je włożyć, bo zagorzali działkowicze już w lutym wysiewają nasiona, czyli miesiąc niż nakazują podręcznikowi mądrale. Tak więc do dzieła moi Mili. Będę Was prowadzić krok po kroku w tej wbrew pozorom naprawdę prostej przygodzie, jaką jest posiadanie własnych warzyw, czy to na parapetach czy to w ogródkach.
Potrzebne będą:
doniczki tzw. wielodoniczki (kosztują naprawdę grosze)
nasiona
ziemia do wysiewania
Przed wysiewanie wysyp nasiona na biała kartkę, co pozwoli Ci ocenić ich stan, a po ludzku czy nie są np. pokruszone.
Wersja dla hardcorowców- liczenie nasionek aby dokładnie umieścić je w pojemnikach. Bez obaw, ja to robię „na oko”
Napełnij każdą doniczkę w 2/3 ziemią.
Równomiernie rozłóż w każdej klika nasionek.
Przykryj nasiona cienką warstwą ziemi, upewniając się że nie ma ona za dużych grudek. Aha, radzę założyć rękawiczki.
Do podlewania w tej fazie używaj zraszacza (koszt 3 zł) lub jakiejkolwiek butelki z atomizerem. Rób to nawet dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Podlewanie bezpośrednie może spowodować wypłukanie nasion jak ich zgnicie.
A tak wyglądają dokładnie po 7 dniach:
W zeszłym roku byłam tak dumna ze swoich pomidorów, że uczciłam to samojebką z krzaczorami, klimat jak z filmów Hotchcocka, bo w tunelu strasznie wilgotno i parnie, czyli to co pomidorki lubią najbardziej. W tym roku będą w szklarni (moje marzenie nareszcie się spełni) i uprawianie w nieco inny sposób, ale o tym za kilka miesięcy, jak podrosną i będą gotowe do wysadzania.