Historia moich Dziewczynek
Pierwsza była ta brązowa- Marta (imię z bajki, która wtedy była namiętnie oglądana przez Miśkę- „Marta mówi”). Miśka skończyła już 2 lata i doszliśmy z Miśkiem do wniosku, że Dzieciak lepiej będzie się chwał z psem. Rzuciłam hasło: szukam szczeniaka w moim ulubionym sklepie zoologicznym (mamy też królika: Juliana) , że tak za 3 miesiące (bo lato wtedy będzie ) chcemy szczeniaczka, takiego co jak dorośnie będzie nadal mały, a miła Pani buch mi zdjęcie Marty i historię jej smutną opowiedziała: że w bidulu jest (schronisku), znalezione szczeniaki w plastikowym worku, w rowie, i będzie malutka- naprawdę itp. Jak zobaczyłam zdjęcie tak się zakochałam i tego samego dnia przywiozłam ją do domu.
Cóż, masakra z Nią była, przestraszona, sikała i robiła kupę tam gdzie stała. Okazało się, że jakieś pasożyty i tym podobne historie ma, więc codziennie przez kilka tyg. na zastrzyki z nią jeździliśmy (50 zł jednodniowa dawka). Wstawaliśmy godzinę wcześniej, żeby umyć w całym domu podłogi, bo wszystko było zabrudzone mimo wychodzenia z nią co 2 godziny 24 h na dobę. I tak było przez rok. Zrezygnowani stwierdziliśmy że tak już będzie, mówi się trudno. Po roku obudził się we mnie instynkt macierzyński, więc wymarzyłam sobie teriera Jacka Russela, i tak do domu trafiła Mila. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu Marta po jakiś 2 miesiącach zaczęła się cywilizować. W tej chwili Dziewczyny są nierozłączne. Marta ma może i ma bardzo smutne oczy, ale to jedyny pies jakiego znam który się uśmiecha:
A wracając do Mili, jeżeli kiedykolwiek czytaliście na temat terierów w ogóle, to to wszystko jest prawdą x 100!. Zjadła mój ukochany telefon, buty, niezliczoną ilość skarpetek no i przez rok co najmniej 10 legowisk. Maksymalny czas, jak legowisko wytrzymywało to był miesiąc, po czym rozszarpywała je na części pierwsze. Doszliśmy z Miśkiem do wniosku, że skoro nie ma takich legowisk, które by wytrzymały, były bezpieczne (Mila chorowała kilka razy po zjedzeniu elementów posłania) to musimy sami je zrobić. I tak oto powstały prototypy, jak widać Mila wygryzła sobie dziurę w materacu, stąd wiedzieliśmy, że materac musi być bardziej miękki i zmienić pokrycie materaca, tak aby nie mogła w przyszłości nic wygryźć:
Dziewczyny testują je od 6 miesięcy, musieliśmy ulepszyć m.in.materace, znaleźć idealne farby itd. Udało się, tak powstały nasze domki/budy/legowiska, jak zwał tak zwał, dla nas najważniejsze, że Dziewczyny mają gdzie spać. Oto nasze domki, które można kupić. Sukcesywnie je ulepszamy i wymyślamy nowe modele. Na FB jest także konkurs, w którym można jeden z tych domków wygrać, tak więc zapraszam:
a to domek, który można wygrać w konkursie:
Domki można u nas kupić, po więcej informacji proszę do mnie pisać na maila:
becky@greenscarf.pl
lub na FB
https://www.facebook.com/pages/GreenScarf/356512877874117
będzie można je też kupić na allegro, podam wkrótce link do strony.
4 komentarze
BobTop
Ciekawy artykuł ale nie wiem czy do końca własnie tak jest jak uważa autor.
becky
Cóż, na to pytanie mogłyby Ci odpowiedzieć tylko moje Dziewczynki 🙂
Monika
Domki przepiękne! 🙂
becky
Dziękuję 🙂 Można cały czas je u nas zamówić.