Powrót do korzeni

Ogród w nowej odsłonie, czyli jak wykorzystać stare koszyki i drzwi od szafki

Postanowiłam zrobić porządek na strychu, a że uwielbiam starocie to możecie sobie wyobrazić ile skarbów tam ukrywam, bo cały czas coś przerabiam i zmieniam w domu, wyszukuję na pchlich targach. Ogród ma dopiero 3 lata, więc cały cały czas coś zmieniam, przesadzam, dosadzam, rozmnażam itd.  Postanowiłam dać kolejne życie moim rupieciom i nadać charakteru mojemu ukochanemu miejscu. Musiałam rozwinąć przed Miśkiem wizję, bo był mi potrzebny, ale na szczęście u niego już obudził się instynkt  ogrodnika, co prawda bardziej od technicznej strony, ale od czegoś trzeba zacząć.

Na strychu znalazłam różnej maści koszyki, pojemniki, półeczki, figurki i różnej maści pierdoły. Do tego napadłam na sklep ogrodniczy (promocja była, musiałam 😉 ) , do tego puszka ulubionej farny w kolorze „Kwitnąca Magnolia” i zabrałam się do pracy.

W pierwszej kolejności postanowiłam uporządkować kącik obok drewutni.

Od sąsiadów dzieli nas naprawdę brzydki mur i posadziłam tak winobluszcz, ale rozrósł się szalony to tego stopnia, że nie było jak domalować jednej ściany, więc go usunęliśmy.

Boczna ściana drewutni została odkryta i nareszcie mogliśmy (no dobra, Misiek mógł) ją pomalować.

 

Gdy Misiek skończył malować (farba schnie 2 pół godziny malowana na 2 warstwy, więc mogłam wszystko zrobić w jedno popołudnie) ponawieszałam pierdół, posadziłam kilka nowych roślin i oto efekt:

Po lewej stronie widać, że do altanki dobudowaliśmy furtkę i tam są w tej chwili chowane wszystkie brzydkie acz niezbędne rzeczy, takie jak betoniarka (Misiek twierdzi, ze betoniarka w domu być musi i basta!, tak jak spawarka, miliony wkrętarek, wyrzynarek itd,).

W garze nie mam pojęcia po czym posadziłam miętę.

Ten koszyk służył jako legowisko Dziewczynek, ale Mila obżerała regularnie boki. Dałam mu drugie życie wycinając dno i sadząc w nim miętę.

To krzesło to jedno z trzech rzeczy z mojego panieńskiego mieszkania, nareszcie znalazło swoje miejsce 🙂

 

Mój ogród jest dosyć trudny w adaptacji, bo nie dość, że mam ziemię gliniastą to jest w pełnym słońcu, jeżeli jesteście ciekawi, jakie rośliny dadzą radę w takich warunkach to dajcie znać, chętnie się z Wami podzielę moją wiedzą.

Te drzwi to pozostałość po regale na książki, też dałam mu drugie życie, bo korpus obiłam tkaniną, a drzwi tak sobie stały zakurzone w piwnicy. Szeroko uśmiechnęłam się do Miśka, upiekłam jego ulubioną  drożdżówkę i powstały „Drzwi do sadu” 😉

ps. Spokojnie, papużka to figurka 😉

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *