KUCHNIA

Słowianie nie gorsi i swoje dynie mają…


Pewnie jeszcze nie wiecie, lub tylko nieliczni wracam do korzeni, czyli do Słowianizmu.  Od wielu lat zajmuję się jogą, premakulturą, ziołolecznictwem, ajurwedą, naturoterapią, co na pierwszy rzut oka ma niewiele wspólnego z rodzimowierstwem. Jednak okazuje się, ze to wszystko mieści się w kręgu zainteresowań życia w z zgodzie z naturą, porami roku, obserwowaniem tego co się dzieje dookoła nas i nas samych.

Joga to nie tylko palosanto, monserą w kącie pokoju, mandalą made in china, bajerancka mata za 4 stówy, czy tez legginsy i  zrobione z plastikowych butelek. Joga to unia, unia ciała z umysłem, unia nas pogodzonych ze sobą ze światem zewnętrznym, z naturą. Joga to spokój,  joga to  żywioły.

I właśnie taką jogę odkryłam w rodzimowierstwie, bo jak się okazuje my Słowianie mamy przepiękną mitologię, genialnych bogów, obrażalskich, złośliwych kapryśnych, kochających, niszczących i ludzkich takich. Nasze rodzime święta do dziś obchodzimy bezmyślnie pod łatką świąt z innych krajów czy religii.

I nie, nie będę Was namawiała do wiarę w Leszego czy Peruna, ale będę wprowadzać w świat rodzimowierstwa, aby zrozumieć po co obchodzimy dane święta, albo chociażby dlaczego, bo tradycje są piękne i niech takie pozostaną. Można obchodzić święta katolickie nie będąc wierzącym, bo te święta zostały schowane za maską, można obchodzić te święta po chrześcijańsku, ale dobrze byłoby wiedzieć skąd wzięły się konkretne zwyczaje i tradycje.

Jak już możecie się domyślić nie wyznaję wiary chrześcijańskiej, jeżeli ktoś chciałby mnie na siłę gdzieś zaszufladkować to wierzę w naturę.

Pewnie większość z nas myśląc o Halloween jest przekonana,  że to święto ma amerykański rodowód, otóż nie, Halloween w latach 40 XX wieku przywieźli do Stanów ze sobą Irlandczycy. Nazwa tego święta pochodzi od ALL HALLOWS EYE, co oznacza wigilię wszystkich świętych. Jest wiele teorii na temat pochodzenia tego święta, a najbliżej mu do Celtyckiego święta SAMHAIN, które przypadało właśnie na przełomie października i listopada W dzień poprzedzający to święto duchy zmarłych i nienarodzonych schodziły na ziemię, Celtowie gasili w tym czasie wszelkie ognie w domach, przebierali się w stare ubrania, a przed odmy wystawiały smakołyki dla duchów, aby te dały im święty spokój, i wróciły skąd przyszły.. W słowianizmie obchodzi się śmierć zmarłych kilka razy w roku (Dziady).

„Dziady Jesienne” inaczej  Święto przodków nasi Słowianie świętowali na cześć duchów, które w tą magiczną noc miały odwiedzać swoje rodziny i domostwa. Przygotowywano wtedy uczty na cmentarzach, bezpośrednio na grobach zmarłych. Z czasem ucztowanie przeniesiono z cmentarzy do domostw, wtedy to gospodarz przywoływał duchy zapraszając je do domu słowami „ŚWIĘCI DZIADOWIE, CHODŹCIE DO NAS WIECZERZAĆ, PROSZĘ WAS NA WIECZERZĘ !”, zwyczaj ten zachował się do dziś na Białorusi. Podczas świętowania Dziadów należało zachować pewne zasady, aby nie zaszkodzić lub nie obrazić duchów. Nie palono wtedy w piecu (aby dusze mogły wędrować kominem), nie zachowywano się głośno, nie należało wyrzucać resztek jadła, nie szyto (aby dusza nie zaplątała się w nici). Palono wówczas ogniska i stawiano lampiony w pobliżu cmentarzy i grobów, aby dusze po zakończonej uczcie nie zabłądziły w drodze powrotnej do NAWII. Z czasem kiedy nastało chrześcijaństwo obyczaj ten próbowano wytrzebić, jednak zachował się do dziś w postaci zniczy palonej na grobach. Zwyczaj wymuszania słodyczy przez przebrane dzisiaj dzieci, wywodzi się natomiast właśnie od poczęstunków, które praktykowali nasi przodkowie przy grobach swoich zmarłych przodków.

Słowianie w czas dziadowania przygotowywali sobie maski, wycinane jak dzisiejsze dynie, robili je przeważnie z rzepy, brukwi lub buraków. Wykonywano maski z drewna i rozstawiano je w czasie trwania obrzędów, a zwano je KARABOSZKAMI lub KRABOSZKAMI.  Kiedy przywędrowały do nas dynie z Ameryki, zostały przyjęte z entuzjazmem ze względu na swoją wielkość i praktycznie rzecz biorąc, znacznie łatwiej wykonać lampion z dyni niż z twardej rzepy.

Zobacz obraz źródłowy

Dekorowanie domów wydrążonymi dyniami też ma swoją tradycję. Taką lampionową dynię nazywamy Jackiem i nazwa ta pochodzi od irlandzkiego kowala Jacka , który słynął z robienia psikusów i nie stronił od alkoholu. Pewnego dnia gdy Jack topił swoje smutki w karczmie przysiadł się do niego diabeł, który pragnął jego duszy i mówi mu, że przyszedł już na niego czas i zabiera jego duszę do piekła. Przebiegły kowal poprosił więc diabła o ostatnie piwo a, że nie miał pieniędzy, aby za nie zapłacić, namówił diabła, aby ten przemienił się w monetę. Diabeł zgodził się i sprytny chłop, szybko schował monetę do kieszeni, w której nosił krzyżyk, w tej sytuacji diabeł nie mógł powrócić do swojej postaci i pozostał w kieszeni Jacka. Jak nietrudno się domyślić diabeł prosił kowala aby ten go uwolnił. W końcu Jack zgodził się, ale pod warunkiem, że ten da mu spokój na dziesięć lat i tak też się stało. Dziesięć lat minęło Jack wędrował sobie polną drogą wśród jabłonek, a tu nagle diabeł zastępuje mu drogę i mówi mu, że przyszedł po niego, bo to już jego czas. I tym razem przebiegły chłop mówi do niego, że chciałby ostatni raz coś zjeść i czy diabeł zechciałby zerwać mu jabłko. Wszedł więc diabeł na jabłonkę, a wtedy Jack przywiązał do drzewa krzyżyk, aby ten nie mógł zejść. Sytuacja się powtórzyła, ale tym razem kowal zażądał aby diabeł na zawsze dał mu spokój i nigdy nie zabrał jego duszy. Diabeł zgodził, a Jack zadowolony pił na umór, aż schorzał tak bardzo ,że czas mu było umierać. Kiedy umarł trafił do bram niebieskich, odmówiono mu jednak wstępu do nieba, ponieważ był złym człowiekiem. Zszedł więc Jack do piekła, ale szatan też go nie wpuścił zgodnie z obietnicą i nakazał mu, aby ten wrócił na ziemię, gdzie będzie się wiecznie tułał jako zły duch. Jack ponieważ bał się ciemności, wyprosił jeszcze od diabła węgielek, który włożył wydrążoną rzepę. I tak oto tuła się po dziś dzień ze swoim lampionem.

To tak po krótce o naszych tradycjach i tych zapożyczonych. Wydaje mi się, że niezależnie od wyznawanej wiary warto chociażby wiedzieć po co zapala się znicze na grobie czy też patroszy dynie. Kulturowo wszystko się bardzo miesza i dodaje kolejne  bajery, co jakieś wielkie krzywdy nikomu nie czyni, ale jakby nie patrzeć często jest to kradzież kulturowa, ale  przede wszystkim kolejna maszynka do wyciągania kasy na plastikowe kwiaty, znicze led z pozytywką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *